Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


sobota, 28 października 2017

Kolejnego dnia, w sobotę rano wyjechaliśmy z Barcelony do kolejnego miejsca. Było to moje miejsce na ziemi czyli Bergamo. Pamiętam jak dziś moment, kiedy pisałem notatkę do swojego pamiętnika z podróży.
Po lądowaniu w Bergamo pojechaliśmy zameldować się do Bergamo Youth Hostel. Nocując tam spełniłem swoje kolejne marzenie czyli noc w hostelu z widokiem na Citta Alta oraz na Alpy Bergamońskie. 
Wracając do pierwszego dnia w Bergamo, postanowiliśmy z Jagodą zwiedzić Citta Alta. Byliśmy między innymi w głównym kościele na starym mieście czyli Basilica santa Maria Maggiore oraz w muzeum Historii Naturalnej gdzie podziwialiśmy lemury oraz inne wypchane zwierzęta ;-)
Nie ma oczywiście zwiedzania Citta Alta w Bergamo bez spaceru wąskimi uliczkami oraz wzdłuż Vialle Mura i cappucino z papieroskiem w jednej z licznych kawiarni. Tym razem zatrzymaliśmy się przy 26 Via Bartolomeo Colleoni. Pamiętam, że pod wieczór zaczął padać deszcz, więc jednym z kryteriów wyboru kawiarni była możliwość wypicia kawy na zewnątrz. Z ulicy kawiarnia nie wyglądała wyjątkowo, jednak okazało się, że klienci mają do dyspozycji również podwórko gdzie można usiąść pod parasolem by delektować się smakiem włoskiego cappucino. Kolację zjedliśmy w kawiarence przy stacji kolekji łączącej górne i dolne miasto. Dzięki zapiskom z podróży pamiętam, że zjadłem wtedy tosta z mozzarellą oraz oryginalną szynką parmeńską popijając go kieliszkiem Chianti.
 Po powrocie do hostelu nie mogłem wyjść z podziwu dla widoku zza okna. Spędziłem kilkanaście minut na tarasie naszego pokoju zachwycając się widokiem, chciałem spędzić tam jak najwięcej czasu by zapamiętać każdy szczegół tego krajobrazu. Nie zapomnę tego widoku do końca życia. Pomimo sytuacji panującej obecnie w Bergamo mam nadzieję, że kiedyś tam jeszcze wrócę by znów spojrzeć na rozświetlone nocą miasto.
Kolejnego dnia w planie było zwiedzanie Como. Wyruszyliśmy wcześnie bo o 7.30. po pożywnym śniadaniu ruszyliśmy do Mediolanu gdzie musieliśmy przedostać się z Dworca Centrale na stację Milano Porta Galibardi. Będąc w Como chciałem zrobić Jagodzie niespodziankę i zabrać ją w rejs statkiem po malowniczym jeziorze położonym pośród alpejskich szczytów, jednak przykra historia w Barcelonie ograniczyła mój budżet. Rozkoszowaliśmy się przepiękną pogodą. Po takim czasie gdyby nie zdjęcia, ciężko było by mi sobie cokolwiek przypomnieć. Jak przez mgłę pamiętam że odpoczywaliśmy w cieniu drzewa na promenadzie biegnącej wzdłuż brzegu jeziora.



Zmęczeni trwającą już od paru dni wyprawą wróciliśmy do hostelu, ku mojej radości zdążyliśmy wrócić jeszcze przed zachodem słońca co było strzałem w dziesiątkę. Widok zachodzącego słońca z tarasu hostelu w Bergamo to coś, czego nie da się opisać.
Tego wieczora Jagoda była już bardzo zmęczona, więc postanowiłem sam przejść się na spacer po Bergamo nocą co było kolejnym z moich wielkich podróżniczych marzeń. Muszę przyznać, że też byłem już bardzo zmęczony tak intensywnym zwiedzaniem, jednak chęć spaceru po najpiękniejszym mieście świata była silniejsza. Było warto, widok na rozświetlone dolne miasto Bergamo Bassa oraz pełne uroku uliczki nocą wyglądają zupełnie inaczej niż w ciągu dnia. Do tego jeszcze pełnia księżyca...



Ten dzień, tak samo jak poprzedni zakończyłem na tarasie hotelu wpatrując się w panoramę miasta i gór, słuchając Radio 105 Bergamo zapomniałem o całym świecie.

czwartek, 28 września 2017

Po takim czasie nawet nie wiem od czego zacząć, wydarzenia które opisuje miały miejsce 6 lat temu, więc mam na to wszystko trochę inne spojrzenie niż wtedy, na "świeżo". Wracając do rzeczy..
Po zwiedzaniu Monjuic ruszyliśmy  wypłacić pieniądze na dalszą podróż. Po wypłacie poszliśmy do metra aby pojechać dalej. Na stacji Diagonal usłyszałem że jedzie pociąg w naszym kierunku. Powiedziałem więc Jagodzie, biegniemy. Wbieglismy do ostatnich drzwi składu metra. Jagoda przeszła przez nie normalnie, mnie zatrzymał "sztuczny tlum" paru osób które wyrosły z nikąd. Wszystko trwało góra 5 sekund. Wiem, że to mój błąd i że to pośpiech mnie zgubił ponieważ kolejny pociąg metra był za 3min. Moja winą jest również to że po raz pierwszy podczas pobytu w Barcelonie włożyłem portfel ze świeżym zastrzykiem gotówki do kieszeni zamiast do plecaka. Wiem też że powinienem rozłożyć gotówkę i dokumenty w parę miejsc. No ale cóż.. stało się. Straciłem portfel z 200euro, dowodem osobistym oraz innymi dokumentami. Wtedy jeszcze nie wiedziałem że to początki złej passy w moim życiu.
Gdy zorientowałem się co się stało było już za późno. Wysiedliśmy na następnej stacji Verdaguer by pomyśleć co dalej. Pierwsza myśl, gdzie jest posterunek policji aby tam zglosic kradzież. Pytając informatorów w metrze ustaliliśmy że posterunek jest parę przecznic dalej. Na miejscu okazało się że komisariat jest nieczynny w piątki. Uznałem że zgłaszanie sprawy jest bez sensu ( w sezonie w Barcelonie zgłaszanych jest około 2000kradzieży, z czego podejrzewam 70% nie jest zgłaszana). Teraz pojawiła się myśl, muszę wyrobić jakikolwiek dokument by wrócić do domu. Do tego potrzebna jest ambasada. Pytając ludzi na ulicy ustaliliśmy że konsulat jest gdzieś na piazza Catalunya. Skierowaliśmy się tam, w międzyczasie zadzwoniłem do Pauli, argentynki którą poznałem w Dublinie. Jej pomoc była nieoceniona, ustaliła że konsulat jest po drugiej stronie miasta. Paula pracowała wtedy w ambasadzie Argentyny, zadzwoniła do polskiego konsulatu w Barcelonie aby uprzedzić ich ze sie pojawię. Sytuacja była o tyle napięta, że było to piątkowe, popołudnie. Gdybyśmy  nie zdążyli, na nowy paszport tymczasowy musiałbym czekać najprawdopodobniej do poniedziałku. Ruszyliśmy z Jagoda do polskiej ambasady. Korzystając z okazji chciałbym podziękować Jagodzie za pomoc w całej tej sytuacji wtedy Tam, na miejscu. W ambasadzie wszystko trwał o dość szybko. Opłata za nowy paszport tymczasowy, zdjęcie na tle drzwi od toalety i paszport gotowy. Teraz co dalej, wracać do Anglii czy kontynuować podróż. Bilety były już wykupione, noclegi praktycznie opłacone. Dzięki pomocy finansowej od rodziców za pośrednictwem Western Union mogłem kontynuować "podróż życia". Wieczór spędziliśmy na betonowych ławkach przy plaży jedząc Doritoski, afrykańską mieszankę orzeszków oraz pijąc Mojito.