Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


czwartek, 24 lutego 2011

Sztokholm: dzień 1, cześć 1

Chwilę później ruszyliśmy na miasto. Na stację T-Bana Norsborg zaprowadziła nas Pani Hanna. Droga przez dzielnicę zajęła nam około 5minut. Postanowiliśmy kupić 3dniowy bilet na komunikację miejską, który kosztował 140koron (ok 70zł). Wiele osób zapewniało nas, że w Szwecji bez problemu dogadamy się po angielsku. Okazało się, że jest zupełnie inaczej (przynajmniej na stacji Norsborg) mieliśmy ogromny problem z kupnem biletu. Problem polegał na tym, że starszy pan sprzedający w kiosku nie potrafił nam wytłumaczyć, że do biletu musimy również dokupić elektroniczną kartę (wartą 20koron). W Sztokholmie tylko bilety jednorazowe są papierowe! Porozumieć się ze sprzedawcą, pomogła nam emigrantka z Bliskiego Wschodu. Wspólnymi siłami zakupiliśmy bilety i pojechaliśmy do centrum miasta. Podróż zajęła nam pół godziny. Jadąc wciąż zachwycałem się niezwykłością sztokholmskich stacji metra. Ich niezwykłość polega na tym, że każda stacja jest galerią sztuki. Na poszczególnych stacjach możemy zobaczyć kompozycje stworzone z kolorowej mozaiki, rzeźb oraz obrazów stworzonych na ścianach. Sztokholmska T-Bana jest również niezwykła z innego powodu. Trasa kolejki została wykuta w skałach. Najlepiej widać to na stacji Kungsträdgården, lecz o tym później. Jak już mówiłem, do centrum jechaliśmy 30minut. Wysiedliśmy na stacji Slussen. Po wyjściu dłuższą chwilę zajęło nam ustalenie naszej pozycji na mapie. Wspólnymi siłami dotarliśmy do pierwszego celu naszej podróży. Było nim muzeum miasta Sztokholmu: Stockholms Stadtsmuseet (jedna z nielicznych darmowych atrakcji w mieście). Na miejscu byliśmy około 16.40, więc mieliśmy jedynie 20minut na zwiedzenie tego interesującego gmachu. Z zewnątrz budynek nie wydaje się duży, jednak jest w nim bardzo duża ilość interesujących eksponatów. Tego wieczora zdołaliśmy zobaczyć jedynie makietę miasta, zamku za czasów panowania dynastii Wazów oraz kilka ciekawych ekspozycji. W muzeum rozbrzmiał komunikat informujący, że za 5minut muzeum będzie zamknięte (zimą sztokholmskie muzea są czynne do 17!) nie było innego wyjścia, musimy wychodzić. Postanowiliśmy jednak tu wrócić następnego dnia. Byliśmy głodni, więc postanowiliśmy znaleźć Mc Donaldsa. Okazało się, że nie trzeba było daleko szukać. Był on po 2 stronie ulicy w budynku Gondolen. Co ciekawe, dopiero tutaj w Mc Donalds mogłem zobaczyć przepiękne blondwłose szwedki. Ceny w szwedzkim Mc Donalds'ie są po przeliczeniu tylko odrobinę wyższe niż w Polsce. Cena Cheeseburger'a to 10koron czyli ok 4,3zł. Muszę przyznać, że szwedzkie jedzenie w tzw. maku jest o wiele gorsze niż w Polsce (może to tylko kwestia przyzwyczajenia?). Po skończonym jedzeniu wspólnie nad rozłożoną na stole mapą zastanawialiśmy się, dokąd pójść. W międzyczasie podszedł do naszego stolika ciemnoskóry, sympatyczny mężczyzna sprzątający stoły. Zauważył, że jesteśmy zapatrzeni w mapę, więc zapytał skąd jesteśmy. Podczas krótkiej rozmowy dowiedzieliśmy się ciekawostek na temat życia w Szwecji oraz próbowaliśmy nauczyć go kilku słówek języka polskiego co brzmiało dość zabawnie. Po wyjściu z restauracji dotarliśmy do metra i przejechaliśmy na stację T-Centralen (główny dworzec na którym przecinają się wszystkie linie metra, linie kolejowe oraz autobusowe). Stacja zrobiła na nas wrażenie swoimi dekoracjami. Ściany (wykute w skale) pokryte są niebieskimi malowidłami na białym tle. Na T Centralen przesiedliśmy się z czerwonej na niebieską linię metra, którą dojechaliśmy do Kungsträdgården. Kungsträdgården jest końcową stacją niebieskiej linii, jest to najwspanialsza stacja metra na której byłem kiedykolwiek. Ściany są tu z czerwono - zielonej mozaiki, jednak naszą największą uwagę przykuła fontanna. Składała się ona z kompozycji złożonej z roślinności, antycznych kolumn oraz rzeźb. Na powierzchnię prowadzą bardzo długie schody ruchome na których wykonaliśmy pamiątkowe fotografie. Zapomniałem napisać, po co właściwie jedziemy akurat tutaj. Mieliśmy zaplanowaną jazdę na łyżwach na lodowisku znajdującym się w centrum parku. Samo lodowisko jest bezpłatne, jednak wypożyczenie łyżew to koszt 50koron (25zł). Woleliśmy wydać te pieniądze inaczej, więc wybraliśmy się na spacer na stare miasto. Idąc przez uroczy park (zwany parkiem kwitnącej wiśni) mogliśmy się przekonać jak odśnieżane są chodniki w Szwecji. Zgodnie z tym, co powszechnie wiadomo szwedzkie chodniki nie są odśnieżane solą, lecz żwirem. Fakt, jest to ekologiczne, lecz dużo bardziej niebezpieczne (bardzo łatwo się poślizgnąć). Idąc w stronę zamku postanowiliśmy wykonać zdjęcia przy pomniku Karola XII. W tym momencie bardzo się zawiodłem, ponieważ mój wspaniały aparat Viwitar nie ogarniał zdjęć nocą. Jednak udało mi się wtedy wykonać najciekawszą fotografię. Idąc mostem w stronę zamku, dziewczyny zachwycały się widokiem na: Helgeandsholmen (wyspa w centrum Sztokholmu) oraz na budynek Parlamentu Szwedzkiego. 

1 komentarz: