Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


środa, 9 lutego 2011

Barcelona dzień 5, cześć 2: FIESTA DE LA MERCE!

Kolejnym przystankiem tego dnia był „Monumental” czyli odpowiednik Rzymskiego Koloseum, w którym podobnie jak we Włoszech dochodziło do rozlewów krwi. Nie ludzkiej, lecz zwierzęcej. Monumental był jedną z trzech najważniejszych aren hiszpańskiej Corridy. Jednak Kataloński Parlament uznał corridę, za łamanie praw zwierząt. Ustawa zakazująca walk torreadorów z bykami została wprowadzona w sierpniu 2010 roku, więc nie mogłem na własne oczy zobaczyć tego tradycyjnego, hiszpańskiego widowiska. Jeśli chcecie zobaczyć wygląd „Monumental” oraz to z jakim kunsztem prowadzą swoje walki hiszpańscy torreadorzy odsyłam tutaj . Ja niestety nie miałem przyjemności nawet zwiedzenia areny, ponieważ jest ona otwierana jedynie podczas różnego rodzaju imprez. Była to tak naprawdę jedna z ostatnich rzeczy jakie chciałem zobaczyć w Barcelonie. Nie spiesząc się zmierzałem powoli na obiad w pobliże Piazza Espanya a następnie na plażę, by tam odbyć upragnioną siestę. Byłem już bardzo zmęczony 5-dniowym zwiedzaniem. Na plaży, w połowie drogi pomiędzy Baladoną a Port du Olimpic znalazłem miejsce, którego nie widziałem wcześniej. Był to placyk przy samej plaży na którym znajdowały się wygodne(!!) betonowe ławeczki, na których mogłem się położyć. Niedaleko znajdowały się też urządzenia do gimnastyki, które były wręcz oblegane przez osoby, które cenią sobie dobrą kondycję fizyczną. Mi należała się chwila nieróbstwa:). W tym miejscu spędziłem około 2 godzin patrząc na ludzi reprezentujących przeróżne kultury oraz religie. Było późne popołudnie, postanowiłem więc wybrac się na Piazza Catalunya aby tam zapoznać się z terminarzem imprez odbywających się w Barcelonie z okazji święta miasta (Festa de la Merce). Jako że miałem jeszcze 3godziny do ceremonii rozpoczęcia Festa de la Merce, postanowiłem przejść się wzdłuż nadzwyczaj zatłoczonej Las Ramblas. Po spacerze udałem się na Piazza Sant Jaume. Tam doznałem ogromnego zaskoczenia! Na placu, na którym lada moment miały rozpocząć się obchody trwał strajk! Mieszkańcy miasta niezadowoleni z rządów obecnego Gubernatora Miasta postanowili pokazać całemu światu swoje niezadowolenie z warunków życia oraz pracy. Ceremonia rozpoczęcia święta Barcelony rozpoczęła się od wystąpienia Prezydenta Hiszpanii, Gubernatora Barcelony oraz innych ważnych osób. Wystąpienia miały miejsce w ratuszu miejskim. Publiczność mogła słuchać przemawiających za pomocą ogromnego telebimu oraz nagłośnienia. Przemówienia były co chwila przerywane przez krzyki protestujących (gdy przemawiał Gubernator, oraz oklaski gdy przemawiał pewien starszy Pan zapewne z opozycji). Niestety, udało mi się zrozumieć jedynie to, że starszy opozycjonista chce niepodległości Katalonii ponieważ panowie przemawiali w języku hiszpańskim oraz katalońskim. Po przemówieniach ceremonia przeniosła się na plac, gdzie tradycyjna katalońska orkiestra odegrała hymn miasta. Katalońska muzyka, muszę przyznać jest bardzo podobna do muzyki irlandzkiej! Może to tylko moja opinia. Oceńcie sami  . Na filmie tym widać również to, co działo się na placu po koncercie. Mianowicie na plac zostały wprowadzone przeróżne figury. Od małych katalońskich giermków, diabłów po kilkumetrowe postacie królów oraz królowych. Nie mogło zabraknąć również lwa: symbolu miasta Barcelony, prócz lwa była też figura osiołka, żółwia smoka oraz krowy. Podczas trwania parady, gdy katalońska orkiestra grała skoczną muzykę zapomniałem o całym świecie. Liczyło się tylko to co tu i teraz. Byłem pod niesamowitym wrażeniem, czułem jakbym przeniósł się do średniowiecza. Było to w pełni realne uczucie, czegoś takiego nie doświadczyłem nigdy w życiu! Podczas trwania ceremonii na podeście odbywały się przepiękne tańce postaci biorących udział w paradzie. Każda ze zwierzęcych oraz mitycznych postaci została wyposażona ponadto w sztuczne ognie co potęgowało wrażenie, że znajduję się na średniowiecznym, kosmicznym wręcz święcie. Kilkumetrowe figury królów oraz ich żon odbywały niesamowite tańce na wspomnianym wcześniej podeście. Muszę wspomnieć również o kunszcie osób, które na swoich barkach dźwigały te ogromne konstrukcje. Artyści wykonali swą sztukę na medal. Naprawdę ci ludzie są godni podziwu!! występy na podeście zakończył taniec kilkunastu diabłów (również ze sztucznymi ogniami). Czegoś takiego jak tam nie doświadczyłem nigdy w życiu. Naprawdę polecam! Po zakończeniu tańców, parad oraz krótkiego pokazu sztucznych ogni postanowiłem pieszo udać się w kierunku plaży, gdzie lada moment miał rozpocząć się pokaz sztucznych ogni zsynchronizowany z muzyką. Na plaży postanowiłem zając miejsce na piasku, ponieważ wzdłuż promenady barierki były całkowicie zajęte. Po krótkim oczekiwaniu rozpoczęło się. Sztuczne ognie błyszczały na tle czarnego nieba. Światła fajerwerków wspaniale odbijały się od powierzchni Morza Śródziemnego. Byłem w niebie! Kolejnym celem była magiczna fontanna na Montjuic. Dotarłem tam nadzwyczaj zatłoczonym metrem. Wysiadłem na Piazza Espanya, widok który ujrzałem na powierzchni był niesamowity. Główna aleja wiodąca od placu do pałacu narodowego była pełna ludzi. Z daleka dojrzałem, że pokaz już się rozpoczął. Niestety spóźniłem się na ostatni pokaz, ale cóż zrobić. Jednak pomimo spóźnienia byłem pod niesamowitym wrażeniem. Fontanna wokół której rozbrzmiewała muzyka wciąż zmieniała kolory oraz natężenie strumienia wody. Chciałem by ta chwila trwała wieczność. Jednak niestety, wszystko co najpiękniejsze szybko się kończy. Skończył się też pokaz. Wracając do stacji metra postanowiłem chwilę zatrzymać się i posłuchać koncertu hiszpańskiej kapeli punk rockowej. A jeśli mowa o koncertach. Sceny koncertowe były rozstawione na każdym placu w mieście i swój rodzaj muzyki mógł znaleźć absolutnie każdy. Kolejnym przystankiem tego wieczora było stare miasto, gdzie tak jak już wcześniej wspomniałem na każdym placyku coś się działo. Było bardzo gwarno, chodząc od placu do placu dotarłem w końcu do Piazza Catalunya, który o dziwo był pusty! Tak więc postanowiłem wrócić do Hostelu. A na koniec film nagrany przez hiszpańską telewizję;)  http://www.youtube.com/watch?v=3Q-Wy7ZEpC0&feature=rec-LGOUT-exp_fresh+div-1r-6-HM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz