Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


wtorek, 1 lutego 2011

Barcelona dzień 3, cześć 2

Późnym popołudniem wybrałem się do Parc de la Ciutadella do którego droga z wioski olimpijskiej prowadzi obok ogrodu zoologicznego. Nie chciałem odwiedzać miejscowego Zoo ponieważ nie pozwalały mi na to fundusze, a poza tym słonie, żyrafy i lwy zawsze mogę zobaczyć w gdańskim ogrodzie zoologicznym. Ale kontynuujmy temat parku. Po oby dwu stronach bramy wjazdowej znajdują się sylwetki antycznych postaci. Sam ogród jest pełen przestrzeni. Został on urządzony w iście śródziemnomorskim stylu. W głębi parku mieści się budynek parlamentu Katalonii, gdzie obraduje rząd kraju, który (jak sądzę) niedługo uzyska niepodległość. Spod budynku parlamentu podążałem w lewo kierując się nad małe urokliwe jeziorko bujnie obsadzone śródziemnomorską roślinnością. Za jeziorkiem ujrzałem najbardziej niezwykłą ą jak do tej pory fontannę. Mowa o ogromnej, położonej w północnym rogu parku “Cascada” fontanna ta zaprojektowana przez Josep'a Fontsere oraz młodego studenta Autonio Gaudiego wręcz miażdży swym majestatem. Złote figury u szczytu łuku tryumfalnego przedstawiające rydwan ciągnięty przez wspaniałe konie są wykonane z dokładnością do najmniejszych nawet szczegółów. Cała fontanna skąpana jest w zieleni. Na poszczególnych progach fontanny wśród bujnej roślinności widać figury pochodzące z mitologii greckiej. W stawie, znajdującym się u stóp fontanny znajdują się figury czterech lwów. Fontanna ta zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Wpatrując się w ten majestatyczny widok nieco zaskoczyłem się słysząc obok mnie język polski. Okazało się, że parę metrów ode mnie Cascade podziwiały 2 kobiety z Polski, które były w Barcelonie na wakacjach. Nie mogłem się powstrzymać i poprosiłem po polsku o zdjęcie. Panie bardzo się zdziwiły gdy poprosiłem o fotografię w języku polskim. Po króciutkiej sesji fotograficznej ruszyłem dalej, w stronę łuku tryumfalnego znajdującego się na północ od Parc de la Ciutadella. Do łuku prowadzi bardzo szeroka aleja z niezwykłymi latarniami ulicznymi. Pomimo popołudniowych godzin ruch na ulicach był jak na tą porę mało intensywny (pewnie dlatego, że następnego dnia zaczynało się w Barcelonie święto miasta). Spod zbudowanego z czerwonej cegły łuku tryumfalnego metrem dojechałem na Piazza Catalunya aby odbyć stąd spacer gwarną Ramblas w kierunku portu. Po drodze trafiłem na jarmark odbywający się z okazji święta miasta. Na jarmarku tym miałem okazję spróbować prawdziwej hiszpańskiej Chorizo. Moim zdaniem prawdziwa hiszpańska Chorizo jest porównywalna smakiem do polskiej kiełbasy żywieckiej. Jednak wydaje mi się, że Chorizo posiada odrobinę mocniejszy i charakterystyczny smak, od naszej polskiej żywieckiej. Na jarmarku widziałem również stragany pełne owoców i różnego rodzaju wędlin pomiędzy którymi stały dziwnie wyglądające figury między innymi: żółwia, smoka... wtedy jeszcze nie wiedziałem co one oznaczają. Przekonałem się o tym następnego dnia, lecz o tym później. Zmierzając do portu miałem jeden cel: chciałem tam wypisać kartki pocztowe dla znajomych oraz rodziny. Na miejscu postanowiłem usiąść na nabrzeżu i patrząc na księżyc będący w pełni pomyśleć nad tym, co powinienem napisać na pocztówkach. Tego dusznego wieczora moja twarz była chłodzona rześką bryzą docierającą znad morza Śródziemnego. Były to idealne warunki, by zastanowić się nad tym co mam napisać. Myślałem wtedy również nad tym co powinienem jeszcze zobaczyć w tym niezwykłym katalońskim mieście.
Późnym wieczorem postanowiłem wybrać się zobaczyć Sagrada Familia nocą. Jednak bardzo się zawiodłem. Możliwe, że z powodu prac budowlanych oświetlenie Sagrady było całkowicie wyłączone. Wychodząc ze stacji metra zastanawiałem się czy dobrze trafiłem, ponieważ w miejscu w którym jeszcze parę godzin temu stała ogromna bazylika teraz była tylko ciemność. Rozczarowany wykonałem parę fotografii i wróciłem do hostelu. Spać położyłem się dość wcześnie, ponieważ następnego dnia planowałem podróż do Las Planas oraz na Tibidabo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz