Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


czwartek, 28 września 2017

Po takim czasie nawet nie wiem od czego zacząć, wydarzenia które opisuje miały miejsce 6 lat temu, więc mam na to wszystko trochę inne spojrzenie niż wtedy, na "świeżo". Wracając do rzeczy..
Po zwiedzaniu Monjuic ruszyliśmy  wypłacić pieniądze na dalszą podróż. Po wypłacie poszliśmy do metra aby pojechać dalej. Na stacji Diagonal usłyszałem że jedzie pociąg w naszym kierunku. Powiedziałem więc Jagodzie, biegniemy. Wbieglismy do ostatnich drzwi składu metra. Jagoda przeszła przez nie normalnie, mnie zatrzymał "sztuczny tlum" paru osób które wyrosły z nikąd. Wszystko trwało góra 5 sekund. Wiem, że to mój błąd i że to pośpiech mnie zgubił ponieważ kolejny pociąg metra był za 3min. Moja winą jest również to że po raz pierwszy podczas pobytu w Barcelonie włożyłem portfel ze świeżym zastrzykiem gotówki do kieszeni zamiast do plecaka. Wiem też że powinienem rozłożyć gotówkę i dokumenty w parę miejsc. No ale cóż.. stało się. Straciłem portfel z 200euro, dowodem osobistym oraz innymi dokumentami. Wtedy jeszcze nie wiedziałem że to początki złej passy w moim życiu.
Gdy zorientowałem się co się stało było już za późno. Wysiedliśmy na następnej stacji Verdaguer by pomyśleć co dalej. Pierwsza myśl, gdzie jest posterunek policji aby tam zglosic kradzież. Pytając informatorów w metrze ustaliliśmy że posterunek jest parę przecznic dalej. Na miejscu okazało się że komisariat jest nieczynny w piątki. Uznałem że zgłaszanie sprawy jest bez sensu ( w sezonie w Barcelonie zgłaszanych jest około 2000kradzieży, z czego podejrzewam 70% nie jest zgłaszana). Teraz pojawiła się myśl, muszę wyrobić jakikolwiek dokument by wrócić do domu. Do tego potrzebna jest ambasada. Pytając ludzi na ulicy ustaliliśmy że konsulat jest gdzieś na piazza Catalunya. Skierowaliśmy się tam, w międzyczasie zadzwoniłem do Pauli, argentynki którą poznałem w Dublinie. Jej pomoc była nieoceniona, ustaliła że konsulat jest po drugiej stronie miasta. Paula pracowała wtedy w ambasadzie Argentyny, zadzwoniła do polskiego konsulatu w Barcelonie aby uprzedzić ich ze sie pojawię. Sytuacja była o tyle napięta, że było to piątkowe, popołudnie. Gdybyśmy  nie zdążyli, na nowy paszport tymczasowy musiałbym czekać najprawdopodobniej do poniedziałku. Ruszyliśmy z Jagoda do polskiej ambasady. Korzystając z okazji chciałbym podziękować Jagodzie za pomoc w całej tej sytuacji wtedy Tam, na miejscu. W ambasadzie wszystko trwał o dość szybko. Opłata za nowy paszport tymczasowy, zdjęcie na tle drzwi od toalety i paszport gotowy. Teraz co dalej, wracać do Anglii czy kontynuować podróż. Bilety były już wykupione, noclegi praktycznie opłacone. Dzięki pomocy finansowej od rodziców za pośrednictwem Western Union mogłem kontynuować "podróż życia". Wieczór spędziliśmy na betonowych ławkach przy plaży jedząc Doritoski, afrykańską mieszankę orzeszków oraz pijąc Mojito.