Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


niedziela, 27 października 2013

Bergamo 1

W Bergamo byłem chwilę przed południem. Na zwiedzanie miasta miałem jedynie 9godzin. W tym momencie spełniało się moje drugie największe marzenie życia! Byłem szczęśliwy jak nigdy przedtem. Nie chciałem oglądać miasta zza szyby autobusu więc postanowiłem spacerować główną ulicą dolnego miasta (Citta Bassa) pod stację kolejki górskiej ułatwiającej drogę na starówkę. Dobrze zrobiłem, ponieważ główny węzeł komunikacyjny centrum: Porta Nuova był zablokowany przez strajkujących studentów. Z Porta Nuova nie daleko już do dolnej stacji kolejki Funicolare Citta Alta.
        Dzieki kolejce nie zmotoryzowani mieszkańcy oraz wąska grupa turystów (o tym dlaczego wąska napiszę później) szybko mogą dostać się z dolnego miasta do malowniczego starego miasta osadzonego na skale, która stanowi początek Alp Bergamońskich. Podróż "retro" kolejką trwa 2.5min, wagonik kolejki wspina się wtedy 85m w górę.
  Z nowoczesnego Citta Bassa przeniosłem się do innej rzeczywistosci. Po ponad dwóch latach próbuje ubrać w słowa co czułem zaraz po wyjściu ze stacji Funicolare, lecz nie znajduję określeń by wyrazić to uczucie zachwytu.
Juz w gimnazjum zacząłem myśleć o tym miejscu, nie mając dokładnych map ani nawet zdjęć. Nie wiem skąd wzięła się fascynacja tym miejscem. Po prostu czułem że jest Bergamo jest zajebiste. Nie myliłem się. Uśmiech, pomimo zmęczenia zwiedzaniem Mediolanu i Chiasso nie schodził z mojej twarzy. Byłem w raju... Postanowiłem zabłądzić i bez mapy przespacerowac się wąskimi, stromymi uliczkami starówki. Po drodze widziałem centralny plac starego miasta (Piazza Vecchia) katedrę oraz budynek władz miejskich aż dotarłem do najpiękniejszego miejsca w Bergamo.
Miejscem tym są mury obronne z których roztacza się najpiękniejszy widok na dolne Bergamo. Wyobraź sobie, za Tobą mury starego średniowiecznego miasta a przed Tobą widzisz panoramę dolnego miasta z lotniskiem Orio el Serio w tle. Do tego ten orzezwiajacy ciepły  alpejski wiatr... Stojąc tak przy murku oddzielającym deptak od zbocza skały, nie wierzyłem w to co widzę. W najśmielszych snach nie sądziłem że może tu być tak pięknie! Dawniej do miasta można było dostać się jedynie przez 4 bramy. Jedna z nich znajdująca się najdalej na południe: Porta San Giacomo jest zdecydowanie najpiękniejsza. Droga do bramy od strony dolnego miasta wiedzie kamiennym wiaduktem a sama brama za dnia kremowo-biała nocą oświetlona jest na zielono-biało-czerwono (kolory włoskiej flagi)

Szwajcaria

Następnego dnia wcześnie rano (o 6:20) musiałem wyjechać metrem ze stacji Crocetta na pociag do Szwajcarii odjeżdżający z Milano Galibardi. Obawiałem się, że rano nie będzie miejsca gdzie mógłbym napić się cappuccino oraz zjeść coś na śniadanie. Okazało się jednak że pobliska kawiarnia "u starszego włocha" była otwarta od 5:30. Zjadłem więc rogalika i zapijajac go przepysznym cappuccino chłonąłem klimat tego miejsca. W tej maleńkiej kawiarence zwykle pijają jedynie stali lokalni klienci którzy pewnie mało mają do czynienia z rzeszami turystów odwiedzajacych Mediolan.
Do stacji metra czekał mnie jeszcze parominutowy spacer, jednak 2dni wcześniej zakupilem bilet uprawniający mnie do przejazdów wszystkimi środkami transportu na terenie miasta (5,50E za 48h bilet) więc szybko wskoczyłem do nadjeżdżającego leciwego tramwaju. Równie dobrze mógłbym przejść ten odcinek pieszo, jednak na skutek majowych upałów dzień wcześniej nabawiłem się odcisków na stopach podczas intensywnego zwiedzania miasta. Po dotarciu na Milano Galibardi (metrem z przesiadką na Centrale M2) szybko znalazłem swój pociag do przygranicznego szwajcarskiego miasteczka Chiasso. Jadąc pociągiem bałem się, jak skończy się ten dzień ponieważ przede mną był godzinny spacer po Szwajcarii, 12 godzin w Bergamo następnie wieczorny lot do Liverpoolu skąd pociąg do Wakefield miałem dopiero o 4 nad ranem. Wracając do szwajcarskiego epizodu... Na wizytę w Chiasso przeznaczyłem jedynie godzinę, ponieważ chciałem spędzić jak najwięcej czasu w mieście marzeń: Bergamo. Chiasso do którego jechałem, to miasteczko w którym dawniej znajdowało się szwajcarsko-włoskie przejście graniczne Chiasso-Como. Pomimo bliskości Włoch miasteczko zachowało swój szwajcarski klimat. Na deptaku zaraz po wyjściu z dworca uderzyła mnie cisza oraz ilość placówek bankowych, aptek, pracowni zegarmistrzow oraz kantorów... No tak! Szwajcaria- kraina banków i zegarków! Spacerując po miasteczku słuchałem piosenki zespołu Farben Lehre "Szwajcaria". W piosence padają słowa "ktoś powiedział o Szwajcarii, w tym kraju chce się żyć" Zgadzam się z tymi słowami! Na twarzach wszystkich ludzi widać było jedynie szczery uśmiech. Jak tu nie być szczęśliwym mieszkając w tak pięknym miejscu u podnóża Alp. 6/5/2011 w swoich pierwszych "zapiskach z podróży" napisałem "niebawem wrócę do Chiasso i nad przepiękne Lago di Como" Jak sobie obiecałem, tak zrobiłem... 3miesiące później wróciłem tu, nie sam. Po godzinnym spacerze wzdłuż deptaku do dawnego przejścia granicznego musiałem szybko wracać na pociąg z powrotem do Mediolanu na stacje Galibardi. Po godzinnej podróży byłem na miejscu, teraz powrót do metra na stację Centrale skąd o 11:20 jechałem do Bergamo

sobota, 26 października 2013

Milano part 2

         Chodząc po Galleria Vittorio Emanuelle znalazłem sympatycznie wyglądające miejsce o nazwie "Locanda del Gatto Rosso". Zamówiłem tam spaghetti, prawdziwe włoskie spaghetti przyrządzane w samym sercu Mediolanu! Zamiast sosu z torebki oraz mięsa do którego przywykłem jedząc "europejską" wersję dla leniwych dostałem makaron z rozdrobnionymi pomidorami posypany serem oraz świeżymi ziołami. Siła tkwi w prostocie! Do picia poprosiłem o lampkę dobrego lombardzkiego wina. W Italii do każdej lampki ich narodowego trunku otrzymujesz najczęściej przystawki w postaci śródziemnomorskiego pieczywa z dodatkiem rozmarynu oraz oliwek. Z tego co pamiętam obiad smakował mi jak żaden inny, idealnie ugotowany makaron "al dente", smaczne wino oraz sceneria w jakiej się znajdowałem... Na wprost mnie salony mody Gucci oraz Prada. Nieopodal restauracji w zachodniej części Galerii znajduje się mozaika przedstawiająca byka. Legenda głosi, że każdy kto obróci się na pięcie o 360stopni stojąc w miejscu przedstawiającym jego jądra będzie miał zapewnione szczęście na całe życie. Tak jak wszyscy turyści przechodzący przez Gallerie V.E. nie mogłem również nie spróbować! Link
         Korzystając z bliskości Duomo postanowiłem wejść schodami (dla leniwych dostępna winda) na dach katedry, który został udostępniony zwiedzającym. Widok z głównego dachu jak i sama droga na szczyt zapierają dech w piersiach. Cały dach katedry usiany jest ozdobami w postaci rzeźb oraz wieżyczek. Na szczycie dachu znajdują się figury świętych twarzami zwrócone w stronę miasta.
 Resztę dnia spędziłem spacerując po Muzeum Techniki oraz po Muzeum Leonarda da Vinci gdzie oglądałem replikę słynnego obrazu "Ostatnia wieczerza" Wieczorem błądziłem samotnie uliczkami starego miasta podziwiając Mediolan po zmroku.
        Jak już wiecie jestem podróżniczym szczęściarzem, tym razem udało mi się zobaczyć JEDYNY kurs specjalnego odświętnego tramwaju. Cały udekorowany był on białymi lampkami a wszystko to z okazji 150rocznicy zjednoczenia Włoch, swoją drogą podejrzewam, że to zasługa byka z Galleria V.E. Krótki filmik na którym udało mi się złapać tramwaj znajduje się tutaj. Tramwaj ten widziałem nie opodal zamku gdy byłem  w drodze pod katedrę i galerię, by zobaczyć plac nocą. Było warto. Widok nieomal zwalił mnie z nóg patrz tutaj. Gmach Katedry oraz Gallerii nocą za sprawą oświetlenia wygląda tak samo jak za dnia co wyróżnia je od pozostałych budynków znajdujących się przy Piazza del Duomo.