Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


czwartek, 3 lutego 2011

Barcelona dzień 4, cześć 1

Czwartek był piątym dniem mojej hiszpańskiej wyprawy. Jako że zwiedziłem już większość ciekawych miejsc stolicy Katalonii, postanowiłem wyjechać dalej. Chciałem zobaczyć prawdziwe życie na hiszpańskiej prowincji. Gdy wyszedłem z hostelu byłem zaskoczony. W końcu piękna pogoda! Barcelona skąpana promieniami słońca jest jeszcze bardziej niezwykła niż w pochmurne dni. Podróż do Las Planas zaplanowałem już będąc w Anglii, tak jak już pisałem chciałem zobaczyć życie na hiszpańskiej prowincji. Na miejsce podróżowałem pociągiem FGC, jako że 4-dniowy bilet na metro jest ważny również w pociągach FGC nie musiałem wydawać dodatkowych pieniędzy na ten wypad. Na miejscu byłem około 9 rano, w Las Planas przywitało mnie świeże, rześkie powietrze, bezchmurne niebo oraz niesamowita cisza. Na stacji w tej maleńkiej wiosce rozrzuconej na stokach wzgórz słychać było tylko śpiew ptaków. Po opuszczeniu stacji skierowałem się na prawo. Chciałem dotrzeć na pieszo do Tibidabo. Na pobliskiej pętli autobusowej spotkałem kierowcę małego hiszpańskiego autobusiku kursującego po Las Planas. Chciałem uzyskać od niego informację na temat drogi do Tibidabo, lecz kierowca nie znał kompletnie języka angielskiego. Musiałem porozumieć się z nim na migi. Pokazał mi którędy powinienem iśc (sam nie wiedziałem, ponieważ nie posiadałem mapy tego miejsca) i ruszyłem pod górę. Na drodze nie było kompletnie nikogo. Żadnych pojazdów i ludzi. Droga pięła się stromo pod górę, w miarę wchodzenia co raz wyżej widoki z każdą chwilą stawały się piękniejsze. Kolorowe domki znajdujące się na stoku góry wyglądały dokładnie tak jak to sobie wyobrażałem. Do tego jeszcze ta pogoda, gra świateł i cieni... tego nie da się opisać! Po około godzinnym spacerze postanowiłem wykonać kilka zdjęć aby udokumentować podróż do tego wspaniałego miejsca. Droga powrotna była tak stroma, że ciężko było otrzymać równowagę. Idąc w dół usłyszałem jadący samochód, który zaczął zwalniać zbliżając się do mnie. Gdy zatrzymał się obok mnie, szybę auta otworzyła urocza hiszpanka. Zatrzymała się, by zapytac czy nie zabłądziłem i czy wszystko w porządku. Była bardzo miła. Po krótkiej pogawędce ruszyła dalej. Po tym co mnie spotkało utwierdziłem się w tym, że hiszpanie są przemiłymi ludźmi. Pomyślcie, czy kiedykolwiek w Polsce spotkało was kiedykolwiek coś podobnego? Szczerze w to wątpię. Za granicą jest to całkowicie normalne, gdy ktoś pyta się czy nie potrzebujesz pomocy wędrując samotnie przez tereny rzadko uczęszczane.
Po dotarciu do stacji kolejowej, pociągiem dojechałem na stację Peu del Funicular. Na stacji przesiadłem się na kolejkę górską łączącą stację FGC z centrum maleńkiej miejscowości VALLVIDRERA. W pełni zautomatyzowana kolejka górska wwiozła mnie o 100m w górę. Byłem zachwycony widokami z kabiny, która była w pełni przeszklona. Po wyjściu z wagonika znalazłem się na centralnym placu Vallvidrery. Stąd udałem się w stronę dobrze widocznej, blisko 300metrowej wieży widokowej Torre de Collserola. Lecz moją uwagę przykuł mały, gwarny bar „Granjas la Catalana”. Zapragnąłem mieć zdjęcie przed tym barem, ponieważ wyglądał on niczym z obrazka. Poprosiłem więc o fotografię pewnego przechodnia. Był nim Hiszpan (zapewne miejscowy), który wykonał mi 2 zdjęcia. Jak się później okazało to drugie zdjęcie jest najlepszym jakie mam z Hiszpanii. Przedstawia ono mnie, na tle baru w oknie którego do aparatu macha ręką i uśmiecha się pewien sympatycznie wyglądający miejscowy. Niezwykłość tegoż zdjęcia zobaczyłem dopiero po powrocie do Polski. Swoją wędrówkę kontynuowałem w kierunku wieży widokowej oraz wzgórza Tibidabo. Do Torre Collserola dotarłem po ok. 30minutach. Na miejscu okazało się, że punkt widokowy na wieży we wrześniu czynny jest jedynie w weekendy, więc nie tracąc czasu kontynuowałem spacer na Tibidabo. Byłem zdumiony widząc rzesze kolarzy wspinających się pod Tibidabo po krętej, górskiej drodze. Widoki były niesamowite. Skraj drogi znajduje się około 50m od stromego urwiska, więc bez problemu można podziwiać panoramę miasta. Po dotarciu na szczyt znajdujący się 512m.n.p.m byłem zachwycony widokami rozpościerającymi się we wszystkich kierunkach. Na szczycie góry znajduje się masywny kościół Sagrat Cor. Wokół kościoła można podziwiać niesamowitą panoramę miasta, Monte Collserola. Przy dobrej pogodzie wprawiony obserwator może dostrzec również klasztor benedyktyński na Montserrat położony 50km od Barcelony. Napawając się widokami oraz przepiękną pogodą zapragnąłem pojechać czym prędzej na plażę, by skorzystać z kąpieli słonecznej oraz tej w wodach morza Śródziemnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz