Blog ten stworzyłem by ukazać wszystkim, że marzenia się spełniają. Nawet te najskrytsze. Chciałbym pokazać wszystkim, że chcieć to móc. Wystarczy tylko odrobina dobrych chęci. Na wszystkie podróże zapracowałem sam na magazynie w Anglii


środa, 26 stycznia 2011

Barcelona dzień 3 cześć 1

W środę wypoczęty obudziłem się dość późno, około 9.00. tak więc nie tracąc czasu szybko zjadłem śniadanie i ruszyłem zwiedzać zamek na Montjuic. Na wzgórze tym razem podjechałem podziemną kolejką o nachyleniu 30o, która została wykuta w skale. Na końcu trasy (przy stadionie lekkoatletycznym) przesiadłem się na górską kolejkę linową która zawiozła mnie pod sam zamek. Niestety zdjęcia w czasie podróży nie były zachwycające z powodu pogody: padał rzęsisty deszcz oraz występowała ograniczająca widoczność mgła. Na zamku wyraźnie było widać przygotowania do zbliżającego się święta miasta, z okazji którego na każdym miejskim placu odbywały się koncerty różnego rodzaju muzyki. Z zamku roztaczał się wspaniały widok na pracujący port oraz na całe miasto. Opuszczając zamek przespacerowałem się po okalającym zamek lesie malowniczo znajdującym się na stoku wzgórza Montjuic, spacerując miałem okazję zobaczyć dziko żyjącego kaktusa oraz drzewa pomarańczowe i cytrynowe (niestety nie mogłem skosztować tych cytrusów prosto z drzewa, ponieważ pora zbiorów przypada na początek września). Nieco niżej trafiłem na punkt widokowy oraz wspaniałą fontannę składającą się z siedmiu kaskad. Ścieżka przechodząca przez tą fontannę składała się z walców ułożonych na podstawach pomiędzy którymi przepływała woda. Swoją drogą, ciekawe jak przechodzą tędy matki z dziećmi. Kolejnym punktem wyprawy był ogród botaniczny, który jest jak do tej pory najmniej atrakcyjnym miejscem jakie kiedykolwiek odwiedziłem. Idąc do ogrodu miałem nadzieję zobaczyć egzotyczne kaktusy oraz rośliny ze strefy zwrotnikowej pochodzące z najróżniejszych stron świata. A okazało się, że są tam opisane rośliny, które rosną przy każdej barcelońskiej ulicy. Nic więc dziwnego, że w ogrodzie byłem kompletnie sam (nie licząc pracownika ogrodu)! Jako że rozpętał się deszcz musiałem schronić się pod jednym z drzew. Po ustaniu opadów poszedłem odwiedzić stadion lekkoatletyczny. Zwiedzanie tego ogromnego obiektu jest bezpłatne (co jest bardzo dziwne jak na Barcelonę). Następnie idąc w stronę ogromnego i ciekawie wyglądającego znicza olimpijskiego minąłem przepiękną i równie ogromną fontannę. Z tarasu nieopodal znicza rozciągał się cudowny widok na nowo wybudowaną dzielnicę drapaczy chmur. Wspomniane drapacze chmur, zresztą tak jak wszystko w tym mieście, wyglądały bardzo oryginalnie. Moją uwagę zwrócił ciekawie wygięty czerwony wieżowiec. po zwiedzeniu kompleksu olimpijskiego postanowiłem pójść do parku prowadzonego przez fundację im. Joana Miro, gdzie było bardzo duszno (chwilę wcześniej skończył się intensywny opad deszczu). Spacerując po parku w końcu dotarłem do okazałego Pałacu Narodowego, mieszczącego się na zboczu wzgórza, z którego roztaczał się widok na Placa Espanya. Przed pałacem znajduje się Magiczna Fontanna (Magic Fontana de Montjuic) która w każdy weekend zachwyca magicznym pokazem. Spod pałacu zjechałem schodami ruchomymi na wolnym powietrzu na Pl. Espanya, gdzie w końcu wyszło słońce, z czego byłem bardzo zadowolony. Z placu przespacerowałem się pod wyjątkową i oryginalną rzeźbę Joana Miro pod nazwą „Kobieta i Ptak w Świetle Księżyca” i jeśli mam być szczery, to wciąż zadziwia mnie ogromna wyobraźnia jaką posiadali Miro, Picasso, Dali i Gaudi. Nieopodal rzeźby znajduje się wspaniały park, w którym czułem się niczym w afrykańskiej oazie. Woda, palmy, piasek oraz fruwające nad głową papużki stwarzały iście afrykańską atmosferę. Po drodze na stację metra znalazłem bardzo tani bar w którym jadłem obiad codziennie od środy do piątku. Miejsce to przyciągnęło mnie nie tylko ceną, ale również atmosferą. W barze przy Carrer de Valencia spotykali się zarówno businessmani jak i starsi panowie lubiący popijać kawę oraz podyskutować o polityce i sporcie. Te dyskusje przyciągały mnie do tego miejsca najbardziej. Jak już wcześniej pisałem słuchanie prawdziwego języka katalońskiego jest bardzo przyjemne. W lokalu tym jadałem zazwyczaj tradycyjne hiszpańskie potrawy takie jak np. paella, cena takiego obiadu to zaledwie 7euro!! Po zaspokojeniu głodu ruszyłem zobaczyć architekturę północnozachodniej części śródmieścia. Największe wrażenie zrobiła na mnie Torre Catalunya oraz Avinguda Diagonal: najdłuższa ulica Barcelony (11km). Nie byłem zawiedziony przemierzając tą część miasta. Architektura była tu równie piękna jak i w całej Barcelonie. W tej części Barcelony muszę szczególnie polecić budynki, które łączą w swojej elewacji kamień, tworzywa sztuczne, szkło oraz metal. Jednym z najpiękniejszych budynków Barcelony jest na pewno Casa Mila, znajdujący się przy Passieig de Gracia. Niezwykłość tego budynku stanowi jego fasada. Tworzą ją pięknie wygładzone kamienne bloki tworzące półokrągłe wzory. Po przeciwnej stronie ulicy znajduje się w pełni nowoczesny budynek, którego elewację pokrywa metalowa dekoracja przypominająca z daleka skórę zebry. Najpiękniejszym budynkiem Barcelony jest Casa Batllo. Piękno tego budynku stanowi jego elewacja, która została stworzona z kolorowej chaotycznie ułożonej mozaiki oraz charakterystycznych dla Gaudiego łuków. Wejście do tegoż budynku kosztowało 20 euro, więc byłem niestety zmuszony zrezygnować. Po południu postanowiłem wybrać się do dzielnicy, gdzie dawniej mieściła się wioska olimpijska. Obecnie jest to miejsce pełne przestrzeni, niezwykłych rzeźb oraz fontann. Pomiędzy główną drogą a bulwarem nadmorskim znajdują się 2 wieżowce oraz ciekawie wyglądający szpital, który większość z moich znajomych po zobaczeniu zdjęcia nazwało hotelem. Co najdziwniejsze, zaraz obok szpitala znajduje się kasyno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz